Wigilia, Boże Narodzenie, to nie tylko chrześcijańskie obrzędy religijne, ale cała otoczka ludowych zwyczajów, wróżb i różnorodnych tradycji lokalnych. Można dziś zauważyć postępujące w szybkim tempie odchodzenie od tradycji ludowej tych grudniowych świąt. Związane jest to z tym, że jakiś czas temu utraciliśmy rzeczywistość, która na wsiach predysponowała świętowanie wypełnione tradycjami zadusznymi, prognozami pogody i plonów, a także niemal zaklinanie przyszłości. W zamian za to mamy choinkę, Świętego Mikołaja, oraz świąteczny szał zakupów powiązany z całkowitym brakiem zrozumienia tych świąt, czym tak na prawdę są. Dla Stowarzyszenia Folkowisko jednym z najważniejszych elementów istnienia jest lokalna tradycja ludowa. Nie należy tego utożsamiać z tradycją i zwyczajami religijnymi, to odrębna i całkowicie poznana sfera życia. Tradycja ludowa odeszła ze wsi, gdy została ona zmechanizowana. Teraz pozostały nam jej tylko strzępy. Będziemy ją odkrywać. Poniżej tekst opisujący w dużym skrócie zwyczaje wigilijne, jakie występowały w okolicy Gorajca. Zapraszamy do lektury:
Wigilia wedle tradycji była dniem który miał przygotować do ważnego święta, czyli Bożego Narodzenia. Kiedyś dzień ten nazywano „pośnikiem”, co oznaczało charakter postny dnia. Sporo jest tutaj podobieństw do zwyczajów świątecznych Lasowiaków.
Choinka (świerk lub jodła) trafiła do polskich domów przed I Wojną, na dobre weszła do tradycji po tej wojnie. Ustawiano ją najczęściej na drewnianych krzyżakach, ozdoby wykonywano we własnym zakresie. Spotkać na choince można było: aniołki, grzybki, koszyczki, wycinanki z kolorowego papieru, kolorowe papierowe łańcuchy, włos anielski, zawieszano też jabłka, orzechy i słodycze. Tuż przed II Wojną Światową zaczęły się upowszechniać szklane bańki. Zdarzały się też świeczki. Choinka stała do Trzech Króli albo Matki Boskiej Gromnicznej, potem palono ją.
Przed Bożym Narodzeniem robiono porządki w izbie, bielono ją i ozdabiano na różne sposoby. Robiono firanki z papieru, gdzie wycinano różne wzorki, za obrazy zatykano robione na tę okazję kwiatki, albo brano suszone. Na glinianą podłogę wysypywano piasek. Pod powałą izby zawieszano zazwyczaj słomiany pająk, pleciony ze słomy, suchej trawy, wikliny i sitowia. Miał on kształty koliste albo kryształowe.
Przed rozpoczęciem wieczerzy wigilijnej gospodarz wnosił do izby snopki zboża: żyta i owsa stawiając po kątach (lub jeden snopek – król, stawiając np. pod obrazem). Często też rozrzucano słomę żytnią po podłodze. Wnosząc snopki do izby gospodarz pochwalał Boga: „na szczęście na zdrowie z tymi świętami, daj Boże kolejnego roku doczekać” gospodyni odpowiadała: „Daj Boże!”. Snopek często nazywano królem, był to ostatni snop zboża zebrany podczas żniw. Po wigilii młócono go i dodawano do zboża na siew.
Dużą wagę przywiązywano do wystroju stołu wigilijnego. W dawnych czasach spożywano wieczerzę na ławie, rozsypywano na niej zboża i na nie kładziono słomę, wszystko to przykrywano białym lnianym obrusem. Ziarno miało zapewnić urodzaj w następnym roku. Często pod stół stawiano maselnicę aby masło dobrze się robiło, siekierę – aby ludzie twardzi i zdrowi byli jak żelazo, dzieżkę – aby chleb trzymał się domu. Nie zwracano szczególnej uwagi na liczbę potraw (12 potraw to zwyczaj kościelny, który w bogatych domach był przestrzegany), kierowano się zasadą, że na stole powinny znaleźć się potrawy ze wszystkiego co było uprawiane w gospodarstwie. Podstawowe dania, jakie można było znaleźć na stole to: pierogi z mąki razowej i pszennej, nadziewane kaszą jaglaną, hreczaną, kapustą z grzybami, gołąbki z kaszą hreczaną, kapusta z fasolą, grochem i grzybami, kwasówka z kapusty (z kaszą hreczaną i grzybami), biały i czerwony barszcz, barszcz z uszkami, bób, maczka grzybowa (sos grzybowy, w którym maczano np. pierogi), groch z jabłkami i śliwkami, kompot z suszonych śliwek, jabłek. Na koniec wieczerzy podawano kutię – koniecznie zaprawianą miodem (nie cukrem). Nie spożywano ryb, pojawiły się one później.
W ciągu dnia jedzono tylko jeden lekki posiłek, rozpoczynano wigilię w momencie gdy ukazała się pierwsza gwiazdka na niebie. Zapalano wtedy świece, przyklękano wokół stołu i odmawiano modlitwę. Po niej gospodarz (najstarszy mężczyzna w rodzinie) dzielił się opłatkiem wedle zasady starszeństwa, składając życzenia zdrowia i pomyślności na przyszły rok. Wspominano wtedy też zmarłych z rodziny i nieobecnych członków. Powszechnie kładziono na opłatek miód – by w następnym roku pszczoły się wiodły i aby życie w następnym roku było słodkie jak miód. Następnie przystępowano do spożywania potraw wigilijnych, które przynosiła gospodyni domu. Pierwotnie spożywano je z jednej miski – by wszyscy się kupy trzymali. Inni domownicy nie mogli wstawać od stołu, bo mogło to przynieść nieszczęście. Gospodyni najpierw serwowała potrawy rzadsze. Pod misę dawano opłatek, jeżeli się przylepił, to roślina z której była robiona potrawa miała szczególnie obrodzić. Starano się nie prowadzić rozmów przy stole. Tradycyjnie jedno wolne miejsce przy stole było zarezerwowane dla zmarłych i nieobecnych członków rodziny. Często przed wojną w czasie wigilii chodzili żebracy – dziady, gdy odwiedzili czyjś dom, sadzano go poza stołem wigilijnym (a nie na pustym miejscu przy stole, które było zarezerwowane dla zmarłych!). Podczas wieczerzy starano się choć spróbować każdej potrawy, dzięki temu miał być urodzaj na wszystkie rośliny w gospodarstwie. U Rusinów był zwyczaj, by do jednego z pierogów wkładać pieniążek, kto go znalazł, ten miał być bogaty w następnym roku (wigilia wyglądała podobnie u Polaków i Rusinów na naszym terenie, ale miano inne zwyczaje dodatkowe, po nich można było poznać, kto pochodził z domu ruskiego czy polskiego). Gdy podawano kutię, gospodarz modlił się w intencji zdrowia dla rodziny i dobrych urodzajów. W każdej wiosce były różne zwyczaje, za pomocą których prorokowano, jakie będą plony na następny rok. Po wieczerzy zostawiano na noc łyżkę kutii i kawałek chleba dla zmarłych. Próbowano też przewidywać pogodę na podstawie aury w wigilię, były też wróżby matrymonialne.
Tradycyjnie dla bydła przygotowywano opłatek w kolorze różowym, dawano go z chlebem albo z sianem ze stołu wigilijnego. Miało to zapewnić bydłu zdrowie i dobry chów. Wierzono że zwierzęta o północy mogą mówić ludzkim głosem, a woda może się zamienić w wino. Istniał też zwyczaj wprowadzania na chwilę do izby zwierząt – owcy, albo krowy czy konia, bo zwierzęta były przy narodzeniu Jezusa. Znanym zwyczajem było też robienie psot w nocy przez parobków gospodarzom. Ukrywano sprzęty gospodarskie, rozbierano wozy i montowano je na dachach, stawiając uplecionego ze słomy furmana na nich, wykradano wrota z ogrodzeń, zamalowywano wapnem okna. Gospodarz musiał się wtedy wykupić wódką. Po wieczerzy często śpiewano kolędy, dzieci musiały do północy nie spać, dopiero gdy dorośli poszli na pasterkę, mogli udać się na sen. Często po pasterce spieszono się do domu, co miało prognozować szybkie wyrobienie się na gospodarstwie w następnym roku.
na podstawie: Tadeusz Burzyński – Zwyczaje, obrzędy i wierzenia okresu Adwentu i Bożego Narodzenia wsi okolic Lubaczowa